Redakcja Asseco News
e-mail: [email protected]
Wreszcie ziściły się sny kibiców, zawodników i włodarzy rzeszowskiej drużyny. Resovia znalazła się, po kilku latach niepowodzeń, w czwórce najlepszych europejskich zespołów i będzie grała w turnieju Final Four, który odbędzie się w Berlinie w dniach 28-29 marca.
Asseco Resovia od kilku lat próbowała przebić się do tego turnieju. Pierwszy raz do Ligi Mistrzów zespół zakwalifikował się w sezonie 2009/2010. Następnie przez dwa lata grał w pucharze CEV, aby w sezonie 2012/2013 powrócić do najbardziej prestiżowej klubowej klasy rozgrywkowej. Dwukrotnie od upragnionego awansu do turnieju finałowego brakowało jednego kroku. Za pierwszym razem na drodze stanął zespół Trentino Volley – ówcześnie najlepsza drużyna klubowa świata. Za drugim razem klub Lube Banca Macerata – mistrz Włoch złożony ze skrzydłowych włoskiej reprezentacji oraz reprezentantów Serbii. Rok temu pokonał nas krajowy rywal – Jastrzębski Węgiel. Schemat tych turniejów był podobny. O ile Resovia bez żadnego problemu radziła sobie w fazie grupowej, to później w fazie playoff czegoś brakowało i drużyna grała słabo. Odnoszę wrażenie, że zespół prześladowała jakaś „włoska klątwa”. Oczywiście drużyna z Jastrzębia to rywal krajowy, ale jej główną armatą jest Michał Łasko – znakomity atakujący i wielokrotny reprezentant Włoch. Ponadto drużynę prowadził, jakżeby inaczej, włoski trener – Lorenzo Bernardi. W tym roku wszystko się zmieniło.
Obecnie w Asseco Resovi grają reprezentanci różnych krajów. Drużyna w sezon wchodziła w zasadzie z marszu, bo pełny skład był do dyspozycji trenera Kowala dopiero na tydzień przed ligą. Drużyna została pomyślana, tak aby żaden z zawodników nie odstawał swoją grą od reszty. Taka filozofia budowania zespołu, lansowana od kilku lat przez włodarza z Rzeszowa, nie jest popularna wśród naszych rywali. Ten model zwykle sprawdza się w reprezentacjach narodowych, podczas gdy w profesjonalnych klubach stawia się na trzon w postaci 7-8 zawodników i obudowuje się go trochę słabszymi graczami . Do tego sezonu wyniki zespołu kazały powątpiewać w skuteczność tej metody.
Zdobyte przez reprezentację Polski Mistrzostwo, rozszerzenie Plusligi, Europejskie Puchary doprowadziły do rozbudowania kalendarza gier do granic możliwości. Drużyny grały przez cały sezon, co najmniej dwa razy w tygodniu. Taka intensywność rozgrywek spowodowała, że pomysł na zespół wreszcie wypalił. Resovia w cuglach wygrała fazę zasadniczą Plusligi. Bez problemu radzi sobie w Playoff (już dzisiaj ma duże szanse na awans do Finału Plusligi). Bez większych kłopotów dostała się do turnieju finałowego Pucharu Polski.
Na europejskich parkietach też wypadła całkiem nieźle. Co prawda w fazie grupowej radziła sobie średnio, ale rundę playoff gra koncertowo.
W mojej ocenie w tym roku przyszło zmierzyć nam się z dotychczas najsilniejszym przeciwnikiem (pomijając Trentino w sezonie 09/10) – Lokomotivem Nowosybirsk. Drużyna rosyjska – wicemistrz tego kraju, który ustąpił w poprzednim sezonie Bielgorie, do momentu trafienia na Asseco Resovię, połykał kolejnych przeciwników. Rosjanie przed meczem w swojej hali byli bardzo pewni siebie. Jakież mieli miny, kiedy ta banda młodych chłopaków z południowo-wschodniej Polski wbiła ich w parkiet. Resovia zagrała niewyobrażalnie. Zagrywką rozmontowywali przyjęcie rosyjskiej drużyny, później bronili piłek, wydawałoby się niemożliwych do obrony. Walczyli o każdą akcję i dzięki tej waleczności, wygrali 3:1 w zimnym Nowosybirsku, w zasadzie rozstrzygając rywalizację z Rosjanami. Wszak Asseco Resovia na Podpromiu nie przegrywa, a do awansu brakowało wygranych dwóch setów. Tę kwestię zawodnicy znad Wisłoka rozstrzygnęli wygrywając 3 seta meczu w Rzeszowie i obejmując prowadzenie 2:1. Radości nie było końca, a rywalizacja zamieniła się w spotkanie towarzyskie, które zespoły po prostu musiały dokończyć. Ostatecznie Rosjanie wygrali w tiebreaku, ale to Resovia awansowała dalej.
Zbudowanie zespołu z samych wybitnych, młodych atletów doprowadziło Resovię do historycznego sukcesu – awansu do Final Four Ligi Mistrzów. W półfinale spotkamy krajowego rywala – Skrę Bełchatów. Zespół, który Resovia regularnie od kilku lat ogrywa. Zespół, który Resovia zna i na który będzie przygotowana. Wreszcie zespół, który mimo tego, że piekielnie mocny, chwieje się teraz jak kolos na glinianych nogach.
Resovia gra najładniejszą i najbardziej kompletną siatkówkę od lat. Kibicuje temu zespołowi odkąd pamiętam i nie zdarzyło się, aby wszystko wyglądało tak fantastycznie jak w chwili obecnej. Skrzydłowym nie straszny żaden blok. Rozgrywający gra urozmaicone schematy ofensywne, a i środkowi chyba się wreszcie obudzili. Najważniejsze, że zawodnicy działają jako jeden organizm. Są zespołem i mam przeczucie, że w tym roku nie będzie miał on sobie równych w żadnej lidze.
Kamil Hamelusz, Biuro Prawne, Asseco Poland
Poprzedni wpis
Następny wpis