Asseco News
Asseco News to portal informacyjny Asseco Poland. Nasze treści kierujemy do wszystkich osób zainteresowanych tematyką IT, biznesowym aspektem nowych technologii, a także działalnością Asseco.

Triathlon z tradycjami

Asseco Active Team wzięło udział w Euco Susz Triathlon. Czterech naszych zawodników wystartowało na dystansie długim (1,9 km pływania / 90 km jazdy na rowerze / 21,1 km biegania). Najlepszy okazał się Andrzej Drabot, który na metę dotarł w czasie 04:41:10 i w klasyfikacji generalnej zajął 57. miejsce. Zawody ukończyło 421 zawodników.

 

Imię i Nazwisko Czas
Andrzej Drabot 04:41:10
Jarosław Skrzydło 05:31:13
Rafał Garbat 05:40:09
Damian Bankiewicz 05:55:09

 

 

Wodne kurtyny, niesamowity doping i świetni wolontariusze.
O przebiegu zawodów Euco Susz Triathlon opowiedział nam Andrzej Drabot.

 

Dlaczego zdecydowałeś się na start w zawodach w Suszu?
Bo to miasto uważane za kolebkę polskiego triathlonu. W tym roku mieliśmy już 24. edycję. Próżno szukać na mapie Polski drugiej imprezy z taką tradycją. Chyba nie ma mieszkańca Susza oraz okolicznych miejscowości, którzy nie słyszeliby o tej dyscyplinie i odbywających się tu zawodach.

 

Jak oceniasz organizację imprezy?
Była rewelacyjna! Biuro zawodów mieściło się w Centrum Sportu i Rekreacji w Suszu, zlokalizowanym tuż przy miejskiej plaży, z której odbywał się start i była zlokalizowana strefa zmian. Odbiór pakietu – szybki i bezproblemowy. To samo można powiedzieć o pozostawieniu roweru i innego ekwipunku w strefie zmian. Wolontariusze byli dobrze poinformowani i bardzo pomocni.

 

Jak przebiegł pierwszy etap?
Rozpoczęcie punktualnie o godzinie 9:00. Zaczynaliśmy tradycyjnie od pływania w Jeziorze Suskim. Start odbywał się z wody, gdzie jest bardzo szeroko. Do pierwszej bojki, przy której mieliśmy nawrót było około 800 m. Dzięki takiemu rozwiązaniu, mimo dużej liczby zawodników, nie było tzw. „pralki”. Można było płynąć swoim tempem bez obaw, że otrzymamy przypadkowego kopniaka od innego zawodnika.

 

Jak Ci się podobała trasa rowerowa?
Niezwykle ciekawa i urokliwa. Na każdej z dwóch pętli mieliśmy do pokonania około 1,5 km po bruku. Reszta to trasa asfaltowa o dobrej lub wręcz doskonałej nawierzchni z niewielkimi wzniesieniami. Nie było chyba nawet jednego kilometrowego płaskiego odcinka. Na trasie, zwłaszcza w pobliżu mijanych miejscowości, towarzyszyła nam duża liczba doskonale zorganizowanych kibiców, którzy wszystkich dopingowali.

 

A na sam koniec ponad 20 km biegu…
Zgadza się. Biegaliśmy dookoła jeziora, w którym wcześniej pływaliśmy. Mieliśmy do pokonania trzy pętle, każda z kilkudziesięciometrowym podbiegiem. Po kilku godzinach wysiłku taki podbieg jest już niezwykle wymagający. Mijałem całe grupy osób, które pokonywały go marszem. Tu również byli obecni liczni kibice, dopingujący tak mocno, że słychać ich było chyba we wszystkich okolicznych miejscowościach. Ponieważ było bardzo ciepło, mieliśmy do dyspozycji dwie kurtyny wodne. Jedna zorganizowana przez strażaków, druga przez okolicznych mieszkańców. No i wreszcie meta. Doping i wrzawa kilkuset kibiców. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zmotywowany na finiszu, szczególnie że po raz kolejny udało mi się pobić swój życiowy rekord.

 

Czyli wracasz za rok?
Na pewno. Oczywiście z zamiarem uzyskania jeszcze lepszego wyniku.

 

Bardzo Ci dziękuję za szczegółową relację. Na zakończenie powiedz jeszcze, skąd pomysł, żeby trenować akurat triathlon?
Bo to bardzo wymagająca dyscyplina sportu. Lubię przed sobą stawiać trudne cele, a potem je z determinacją realizować. Triathlon wymaga zaangażowania i regularnej pracy nad sobą. Nie ma drogi na skróty. Myślę, że taki sposób postępowania sprawdza się zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.

 

Zobacz także