Asseco News
Asseco News to portal informacyjny Asseco Poland. Nasze treści kierujemy do wszystkich osób zainteresowanych tematyką IT, biznesowym aspektem nowych technologii, a także działalnością Asseco.

Asseco biega w Silesii

Asseco Active Team w 9 osobowym składzie wzięło udział w 7. Edycji Silesia Marathonu, który wystartował 4 października w Katowicach. Na dystansie 42 km reprezentował nas Adam Musialski, który na mecie pojawił się po 04:49:28. Z kolei w Półmaratonie pierwszy z naszej drużyny dobiegł Marek Pieróg z wynikiem – 01:45:53, a niecałe 4 minuty później na mecie pojawił się Wiesław Siąkowski. W Minimaratonie (4,2 km) najszybszy z Asseco Active Team okazał się Michał Jasiok z czasem 00:16:38, wyprzedzając Michała Ledwocha i Jacka Herwy, którzy następnego dnia wzięli udział również w Półmaratonie.

 
Na dystansie 21 km wystartowała także Agnieszka Nowak, dla której był to debiut w zawodach biegowych. W rozmowie z Asseconews.pl opowiedziała o swoich przygotowaniach oraz wrażeniach z zawodów.

 
Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?
W kwietniu tego roku. Początkowo były to rekreacyjne biegi krótkodystansowe, dopiero z czasem skorzystałam z planu treningowego.

Nie miałaś więc dużo czasu na przygotowania do Silesia Marathonu.
Decyzję o starcie w półmaratonie podjęłam w czerwcu – 4 miesiące przed startem. Wszystko miało zmierzać w jednym kierunku: 4 października przebiec 21 km.

Jak poszło?
Mój debiut w półmaratonie zatytułowałabym: „Jak nauczyć się pokory w dwie godziny”. Kiedy nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany dzień, spotkała nas niemiła niespodzianka – już w chwili startu było dużo cieplej niż prognozowane 20 stopni, a na trasie biegliśmy raczej w 26-27. Było niesamowicie gorąco i jak na złość na niebie nie było ani jednej chmurki.

Nie dopadło Cię wtedy uczucie, że to jednak zbyt wiele, jak na pierwszy start?
Pierwsze kilometry pokazały, że lekko nie będzie. Trasa wiodła pod słońce i pod górkę, choć jeszcze niezbyt wyczuwalną ze względu na dobre nastroje. Niósł mnie tłum i adrenalina. Biegło się nadspodziewanie lekko, choć pot lał się z czoła. Czas miałam dobry – każdy kilometr pokonywałam z założonym tempem.

Czyli wszystko szło zgodnie z planem.
Na początku tak, ale nic nie trwa wiecznie. Po 13km zaczęłam czuć się niekomfortowo. Zadawałam sobie pytanie: „Ile podbiegów już zaliczyłam?” I… nie pamiętałam. Miałam wrażenie, że trasa składała się z samych podbiegów i zbiegów. Było ciężko. Widziałam, jak co chwilę ktoś schodził z trasy, wolontariuszy pomagających tym, którzy zasłabli, karetki które jeździły co chwilę. Słońce i podbiegi robiły swoje. Dookoła słyszałam: „To masakra jest nie bieg”, itd. Przekleństw nie będę już cytować. I wtedy przypomniałam sobie, jak ze śmiechem mówiłam znajomym przed biegiem: „Byle dotrwać do 15 km, a potem to już dojdę albo doczołgam się jakoś, jak będzie trzeba”.

To był Twój debiut. Przytrafiły Ci się jakieś wpadki?
Niestety tak. 15. kilometr – Dolina Trzech Stawów i długo wyczekiwany cień. Pamiętam, że wszystko mnie bolało. Trasa półmaratonu zaczęła biegnąć równolegle z trasą maratonu, potem odbijała w prawo. Zatrzymałam się dłużej przy punkcie odżywczym, aby później za tłumem pobiec prosto. Kilka osób biegło w przeciwnym kierunku, coś było nie tak. Dopiero wtedy zauważyłam, że pomyliłam trasę – biegłam trasą maratońską. Musiałam zawrócić. Stracony czas próbowałam nadrobić szybszym tempem.

Zmiana przyjętej podczas treningów strategii, to chyba nie jest dobry pomysł.
Zgadza się i szybko się to na mnie zemściło. Duże tempo i kolejny podbieg dobiły mnie, przeszłam do marszobiegów. Podbiegi przestałam liczyć w momencie, gdy ujrzałam wspaniałe hasło rozwieszone między drzewami: „Połowa już dawno za Wami, teraz już tylko są górki!”. Ręce mi opadły. Gdzieś za sobą słyszałam jednak kibiców: „Biegnij. Dasz radę. Spróbuj” – przez całą trasę nas dopingowali. I wtedy zobaczyłam, że to 20. kilometr – ostatnia prosta. Widać już Sielsia City Center. Czuć metę. Pomyślałam, że skoro już jestem tak blisko, to docisnę. Do dziś nie wiem, skąd wzięłam siły, żeby na ostatnim kilometrze przyspieszyć. Chyba wyłączyłam myślenie, żeby po chwili unieść ręce do góry i przekroczyć metę. A potem usiadłam, uspokoiłam oddech, patrzyłam, jak na metę wbiegają kolejni biegacze i byłam szczęśliwa.

Ukończyłaś bieg z czasem 02:17:56. Jesteś zadowolona z tego wyniku?
Zdobyty czas uważam za najlepszy, jaki mogłam zrobić. Tego dnia pobiłam wiele rekordów, zrobiłam wiele życiówek. W głowie działo się najwięcej. Takie właśnie biegi kształtują charakter.

Zamierzasz ponownie wystartować?
Na pewno wrócę tu za rok. To był najlepszy bieg w moim życiu. Przez te dwie godziny przeczołgałam się przez skrajne emocje. Od euforii, poprzez gniew, bezsilność, rozpacz, aż do skupienia i spokoju. Nauczyłam się pokory w tempie ekspresowym. Nauczyłam się, że nie ważne, co chcesz dostać, co chcesz zrobić. Ważne, kim jesteś w najtrudniejszych momentach. W warunkach, które nie zależą od Ciebie i wcale nie są po Twojej stronie. Ja jestem po swojej stronie. Tego dnia stoczyłam walkę, o którą sama siebie nie podejrzewałam. Udowodniłam sobie, że stać mnie na działanie pomimo wszystko. Potrafię się pozbierać mimo wszystko. Tak wiele czynników nie zagrało tego dnia: pogoda, trasa, którą pomyliłam, podbiegi, a i tak to był mój najpiękniejszy bieg. Zapamiętam go do końca życia.

Brzmi jak trudne wyzwanie, które jednak naprawdę warto podjąć. Gratuluję Ci rewelacyjnego wyniku i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję!

Zobacz także