Państwo nowej generacji

O istocie informatyzacji państwa i kompetencjach w zakresie wdrażania złożonych systemów dla administracji publicznej rozmawialiśmy z Przemysławem Borzestowskim, wiceprezesem zarządu Asseco Poland.

 Jak z perspektywy wieloletniego dostawcy rozwiązań dla administracji publicznej wygląda proces informatyzacji naszego państwa?

Kilkanaście lat temu, w okresie pionierskim, mieliśmy do czynienia głównie z projektami o charakterze wyspowym, podejmowanymi dość spontanicznie i głównie w celu usprawnienia działania pojedynczych urzędów czy departamentów. Wówczas rozwiązania informatyczne powstawały stosunkowo niewielkim kosztem, a jeśli udawało się zdobyć dofinansowanie, to pochodziło ono z Banku Światowego albo funduszy pharowskich, czyli przedakcesyjnych. Skala i złożoność obecnie budowanych systemów jest nieporównywalnie większa. Dużo większą wagę przywiązuje się też do kwestii metodyk i standardów informatycznych, serwisu i utrzymania oraz bezpieczeństwa eksploatowanych rozwiązań. Zmieniają się również mechanizmy ich finansowania.

 Jak dużym impulsem zmian była akcesja Polski do Unii Europejskiej?

Zarówno wymagania przedakcesyjne, jak i proces dostosowań po akcesji polegały w dużym stopniu na transferze do Polski cennej wiedzy w zakresie informatyzacji administracji publicznej. Na dotychczasowe spontaniczne, wyspowe działania Unia nałożyła reguły, które można podzielić na dwa obszary: co ma być zinformatyzowane i w jaki sposób.

Regulacje unijne wskazują, które obszary powinny podlegać informatyzacji w pierwszej kolejności. Narzucają też pewne ramy dotyczące technologii, architektury i standardów. Określają wymogi w zakresie bezpieczeństwa, funkcjonalności dla obywatela, a przede wszystkim interoperacyjności w skali całej Unii. Służą skutecznemu znoszeniu barier w dostępie do e-usług publicznych. Niezależnie od miejsca pobytu obywatele wszystkich państw unijnych powinni mieć możliwość kupna mieszkania, znalezienia pracy, posiadania ochrony socjalnej i zdrowotnej, płacenia podatków. Tak definiowana jakość życia w Europie przekłada się na wymagania wobec systemów informacyjnych. Unia pokazała nam w sposób usystematyzowany, co i jak w obszarze sektora public należy robić.

 I na dokładkę daje na to środki…

To prawda, obecnie większość projektów informatycznych w administracji jest w dużym stopniu finansowana z funduszy unijnych. W mojej opinii jednak unijne mechanizmy finansowania wnoszą do naszej przestrzeni publicznej coś więcej niż pieniądze. To stymulowanie chęci działania, swoisty mechanizm motywacyjny dla urzędników. Udało się też coś ważniejszego – zmienił się paradygmat określający cele, którym informatyzacja ma służyć. Podmiotem rozwiązań informatycznych w administracji stał się odbiorca usług publicznych, czyli obywatel. Obecnie przy implementacji rozwiązań informatycznych nacisk nie jest kładziony na obsługę procesów wewnętrznych instytucji wdrażającej, tylko na korzyści, jakie przyniosą te rozwiązania obywatelom.

Ta zmiana mentalności jest najcenniejsza – coraz więcej instytucji publicznych dąży do ułatwienia obywatelowi życia. W przeszłości mieliśmy do czynienia przede wszystkim z megaprojektami w obszarze administracji centralnej. Teraz także samorządy prowadzą duże, złożone inwestycje – ich wartość sięga nawet 300 mln zł. To coraz częściej bardzo złożone i innowacyjne projekty. Dobrym przykładem może być pionierska Gdańska Platforma Edukacyjna, którą realizowała nasza spółka OTAGO. Zbudowano spójny system edukacyjny dla 191 placówek oświatowych, oferujący kompleksowe e-usługi edukacyjne. Umożliwia on nie tylko komunikację pomiędzy urzędami, szkołami, nauczycielami, uczniami i ich rodzicami, ale także zarządzanie placówkami oświatowymi oraz wspomaganie pracy tych placówek zarówno w zakresie działalności dydaktycznej, jak i administracji.

 To jak najlepiej z punktu widzenia obywateli powinniśmy wykorzystać kolejną perspektywę budżetową w obszarze informatyzacji?

Do tej pory mieliśmy do czynienia z informatyzacją poszczególnych instytucji: ZUS, ARiMR, MSWiA itp. Teraz musimy sprawić, żeby te systemy zaczęły się ze sobą porozumiewać, żeby raz wprowadzone dane były dostępne dla innych systemów, urzędów i dla obywateli. Rozwiązania e-government uruchamiane w kolejnych urzędach w Polsce na razie mają niewiele wspólnego z takimi wymogami, jak interoperacyjność czy dokument elektroniczny. Ogólna koncepcja informatyzacji państwa wciąż jest przedmiotem dyskusji. Przejście do interoperacyjności i gospodarki elektronicznej wymaga tak naprawdę budowy fundamentów, czyli odpowiednich bazowych rejestrów publicznych oraz powszechnego mechanizmu elektronicznej identyfikacji obywateli. Dopóki takiej podstawowej infrastruktury nie będzie, wszelkie rozwiązania w obszarze e-government pozostaną swoistą atrapą.

Jako niezbędne minimum widzę trzy takie rejestry bazowe. Pierwszy to rejestr obywateli. PESEL nie spełnia cech takiego rejestru, bo wciąż nie ma ogólnie dostępnych onlinowych interfejsów. Poza tym to zbiór Polaków, a mamy w kraju również rezydentów, którzy mają prawo do pracy, zakupów nieruchomości czy ubezpieczenia. Drugi niezbędny rejestr to rejestr podmiotów gospodarczych. Trzeci udostępniałby informacje w zakresie terytorium. Pozwalałby odpowiadać na pytania dotyczące wielkości i położenia działki, jej właścicieli, statusu prawnego gruntu, obciążeń hipotecznych, obiektów (mostów, słupów), infrastruktury pod ziemią, zagrożenia zalewami itp.

Właśnie taka infrastruktura to podstawa do budowania ogólnokrajowej koncepcji e-government. To panaceum na większość bieżących problemów, z którymi się spotykamy: niedziałającego jednego okienka, wielokrotnego przynoszenia i wprowadzania tych samych dokumentów, niemożności obróbki dokumentu i wydania decyzji w postaci elektronicznej. I to jest odpowiedź na pytanie, jak spożytkować fundusze unijne w nadchodzącej perspektywie budżetowej 2014-2020.

 Zaczynają się konsultacje w sprawie Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014-2020. Czy zabieramy w nich głos? Czy duzi dostawcy informatyki mają realny wpływ na postrzeganie przez państwo potrzeb w zakresie informatyzacji?

To pytanie o wpływ biznesu na politykę. Jest on odmiennie postrzegany w różnych krajach. Na przykład w USA wpływ biznesu na politykę państwa jest ogromny i uznawany za poprawny politycznie. W Polsce biznes nie ma jeszcze znaczącego wpływu na strategię państwa. Firmy prowadzą działania w tym zakresie głównie poprzez izby gospodarcze, ale ich głos wciąż nie jest dostatecznie poważnie brany pod uwagę przez urzędników.

Jest jeszcze jedna bardzo ciekawa platforma komunikacji B2G. Samo prawo zamówień publicznych zawiera sformalizowany mechanizm komunikacji i konsultacji z ekspertami, czyli biznesem, i na tej podstawie podejmowania decyzji strategicznych. Mówię o trybie konkursowym oraz o dialogu konkurencyjnym. Ogłaszając przetarg w formie dialogu konkurencyjnego, instytucja publiczna może zdobyć ogromny zasób wiedzy. Definiuje problem, a duże firmy informatyczne przychodzą i sprzedają swoją wiedzę w tym obszarze. Amerykanie te tryby eksploatują w szerokim zakresie. Ten niezwykle cenny mechanizm i w Polsce mógłby udrożnić dialog państwa z biznesem, ale nie jest wystarczająco intensywnie wykorzystywany, ze szkodą dla nas wszystkich jako obywateli.

 Czy wraz z przejęciami firm w Europie zyskaliśmy dodatkowe kompetencje w sektorze administracji publicznej?

Jesteśmy niekwestionowanym liderem w tym obszarze. Nasze spółki w Europie Zachodniej nie uczestniczyły w takich procesach, te z krajów kandydujących są z reguły zbyt małe. Jedynym wyjątkiem są Czesi – Asseco Central Europe zakończyło projekt budowy zintegrowanych rejestrów państwowych i z czeskich doświadczeń możemy czerpać.

Moim zdaniem w sektorze administracji publicznej powinniśmy działać tak jak firmy konsultingowe, które zarządzają bazą wiedzy zbudowaną dzięki doświadczeniom zdobytym w różnych krajach. Wprawdzie inny kraj nie kupi systemu KSI stworzonego dla ZUS, ale Asseco dysponuje potężną wiedzą, niezbędną do stworzenia takiego rozwiązania w dowolnym kraju. Naszym towarem eksportowym jest w tym wypadku know-how, a nie produkt. Już obecnie widać, jak silnym wsparciem dla spółek z grupy są nasze referencje. W ramach Public Business Unit pomagamy im startować w podobnych projektach, a potem także je realizować.